Jest też jednym z tych nielicznych jego nagrań, których sława sięga do tych słuchaczy, którzy nie mają pojęcia, jak wielowymiarowym geniuszem był jego autor. Krótko mówiąc – to całkiem udana komercyjna, popowa produkcja wykonana przez artystę, który raczej całe życie chciał zachwycać jak największą ilość słuchaczy, ale z pewnością nie schlebiając prostym gustom słuchaczy, którzy raczej koło muzyki w całości przechodzą dość obojętnie.
Autorowi tak ambitnych produkcji, jak „The Rise And Fall Of The Ziggy Stardust And The Spiders From Mars”, „Hunky Dorry”, „Diamond Dogs”, czy trylogii berlińskiej „Low” / „Heroes” / „Baal” i wpisującej się w ten sam okres „Lodger” udało się za pomocą albumu „Let’s Dance” dokonać jednej z najbardziej radykalnych zmian stylistycznych, jakie udały się rockowym artystom na przestrzeni dziesięcioleci. Stworzył genialne płyty ambitne i fantastyczny popowy „Let’s Dance” z utworem tytułowym na czele. Napracował się przy tym tak, że przez kolejne 10 lat nagrywał albumy, które dziś interesują jedynie jego najwierniejszych fanów. Na kolejny moim zdaniem warty dziś posłuchania album Davida Bowie trzeba było czekać aż do 1993 roku, daty premiery płyty „The Buddha Of Suburbia”.
Tytułowy utwór otrzymał nakręcony w Australii teledysk. W 1983 roku, kiedy młodzieżowe trendy kształtowała uruchomiona dwa lata wcześniej MTV bez teledysku nie było przeboju. Już sam fakt nakręcenia teledysku świadczył o chęci dotarcia do widowni stacji muzycznej, do której z pewnością nie dało się trafić muzyką z „Low”. Tym razem cel był inny, a wykonanie perfekcyjne. Dziś z teledysku można się pośmiać, szczególnie, jeśli potrafi się usłyszeć, że to Stevie Ray Vaughan gra w tym utworze solówkę, a Bowie tylko ją imituje w białych rękawiczkach…
Współproducentem albumu był gitarzysta popularnego wówczas zespołu Chic – Nile Rodgers, który jako producent w zasadzie rozbił bank na przełomie 1983 i 1984 roku, produkując „Let’s Dance” i „Like A Virgin” Madonny. Z tego drugiego albumu pochodzi sporo przebojów śpiewanych dziś przez jazzowe wokalistki, więc pewnie w cyklu CoverToCover Nile Rodgers jeszcze się pojawi. Wspomniane nagrania odniosły większy sukces niż wszystkie albumy Chic razem wzięte, choć pewnie członkowie zespołu najwięcej pieniędzy zarobili na graniu dyskotekowych rytmów dla Diany Ross na płycie „Diana” kilka lat wcześniej.
Album „Let’s Dance” jest prawdopodobnie do dziś najlepiej sprzedawanym albumem Davida Bowie, choć ten ostatni – „Black Star” ma szansę pobić rekord sprzedaży.
Po „Let’s Dance” sięgało wielu wykonawców, choć z pewnością renesans całej twórczości Davida Bowie, jaki nastąpił po jego śmierci w 2016 roku przypomniał o tym utworze wielu fanom, którzy chcieli zapomnieć o tym komercyjnym sukcesie artysty, który przez dziesięciolecia raczył nas wszystkich ciekawszymi produkcjami. „Let’s Dance” to doskonale napisany przebój, którego nikt się nie spodziewał po Davidzie Bowie.
Za wersje alternatywne w tym odcinku odpowiadają specjaliści od kameralnie brzmiących przeróbek przebojów Davida Bowie – australijski zespół The Thin White Ukes, który wystąpił już w cyklu CoverToCover wykonując „Space Oddity” oraz kanadyjska wokalistka i pianistka Laila Biali nagrywająca od niedawna dla ACT Music, która udowodniła swoim wykonaniem, że „Let’s Dance” może obyć się bez gitarowej solówki i być jazzową balladą.
Zawartość odcinka
1. David Bowie – Let’s Dance
2. The Thin White Ukes – Bowie Refashioned
3. Laila Biali – Laila Biali