W nagraniu tej oryginalnej wersji wzięła udział najlepsza z możliwych grupa muzyków sesyjnych wytwórni Stax. Donald Duck Dunn, Booker T., Al Jackson Jr. i Jim Keltner. Zabrakło Steve’a Croppera, w roli gitarzysty okazyjnie wystąpił Stephen Stills. Album „Just As I Am” wydała wytwórnia mało znana wytwórnia Sussex, a muzycy Stax mieli kolejne pracowite dni. Bill Withers był największą gwiazdą wytwórni, która powstała krótko przed jego debiutem, na którym umieścił „Ain’t No Sunshine”, kiedy wytwórnia nie utrzymała się na rynku, po kilku latach Withers, wtedy już gwiazda o ustalonej renomie, przeniósł się do prestiżowej Columbii.
Okładkę albumu, z którego największym przebojem okazał się utwór „Ain’t No Sunshine”, zdobi zdjęcie Withersa opierającego się z uśmiechem o mur. Nie jest to jednak mur przypadkowy. Kiedy ukazywał się album, jego twórca pracował zarobkowo w fabryce i to właśnie ściana budynku fabryki siedzeń do samolotów w Burbank jest tłem dla zdjęcia.
Debiutancki singiel zdobył nagrodę Grammy w początkującej i istniejącej dopiero od 2 lat kategorii R&B. Nieźle jak na debiutanta. Później bywało różnie, Billa Withersa, który pozostał na scenie aż do swojej śmierci w marcu tego roku. Sukces odniósł stosunkowo późno. Jego kariera wystartowała, kiedy miał już ponad 30 lat i nagrał „Ain’t No Sunshine”. Z pewnością nie był gwiazdą jednego przeboju. „Lean On Me”, „Use Me”, „Lovely Day”, „Just The Two Of Us” zrealizowane po raz pierwszy z Groverem Washingtonem Juniorem, czy nieco późniejsze „Oh Yeah!” zdobywały uznanie zarówno w jego autorskich wykonaniach, jak i doskonałych nagraniach wielu innych artystów, nie tylko z kręgu muzyki R&B. Dla mnie Bill Withers jest jednak przede wszystkim twórcą tych piosenek a nie ich najlepszym wykonawcą. W przypadku każdego z jego wielkich przebojów potrafię wskazać co najmniej kilka wersji muzycznie ciekawszych.
Tak jest też w przypadku „Ain’t No Sunshine”. Spośród kilkunastu nagrań z moich zbiorów wybieram nagrane w kilka miesięcy po sukcesie kompozytorskiego oryginału wykonanie 14 letniego Michaela Jacksona, który właśnie w 1972 roku wydał swój pierwszy solowy album pozbywając się rodzinnego bagażu w postaci Jacksons 5 („Got To Be There”), a także dwie świetne interpretacje jazzowe – Idy Sand i Davida Sanborna z gościnnym udziałem Stinga. Wyborną wersję koncertową Isaaca Hayesa z albumu „Live At The Sahara Tahoe” opisywanego już przeze mnie w cyklu Kanon Jazzu, Ala Jarreau, Joe Cockera, Rahsaana Rolanda Kirka, Nancy Sinatrę, Stinga solo, Keiko Lee i parę innych świetnych nagrań muszę zostawić na inną okazję.
Ciekawostką jest polski tekst – utwór nazywa się „Sen o dolinie”. Utwór wykonywała na koncertach Budka Suflera, podobno już w 1974 roku, a jedno z takich nagrań znajdziecie na kompilacyjnym albumie „1974 – 1984”. Ja chyba jednak wolę tekst angielski, ale każdy musi sam zdecydować.
Zawartość odcinka
1. Bill Withers – Just As I Am
2. Michael Jackson – Good To Be There
3. Ida Sand feat. Ola Gustafsson & Magnus Lindgren – The Gospel Truth
4. David Sanborn feat. Sting – Inside