Stąd też utwór Cooke’a po raz pierwszy ukazał się na singlu razem z nieco mniej znanym „Having a Party”, a dopiero później na płycie „The Best Of Sam Cooke”. W przypadku „Bring It On Home To Me” na wersję zapisaną na płycie długogrającej nie trzeba było długo czekać, bo akurat uzbierało się przebojów i album „The Best Of Sam Cooke” ukazał się zaledwie kilka tygodni po premierze utworu, kiedy ten był jeszcze na listach przebojów.
Autor nie był jakoś szczególnie przekonany do swojego dzieła, bowiem zaproponował nagranie „Bring It On Home To Me” najpierw innemu wokaliście soul, postaci nieco mniej znanej od samego Cooke’a, niejakiemu Dee Clark’owi. Ten jednak uznał, że piosenka nie ma potencjału komercyjnego i nie stanie się przebojem. Trochę się pomylił, może dlatego, że nie umiał rozpoznać przeboju, nie zrobił wielkiej kariery. Jednak sam autor również w tą piosenkę jakoś specjalnie nie wierzył. Jednak postanowił ją nagrać. Wersja autorska dotarła do 13 miejsca na amerykańskiej liście Billboardu, co nie było jakimś szczególnie wielkim osiągnięciem, została jednak zauważona przez innych artystów.
„Bring It On Home To Me” to jeden z tych utworów, któremu udało się zaistnieć w przeróżnych muzycznych stylach i z pewnością dziś częściej bywa kojarzony z kolejnymi znakomitymi wersjami, a nie z nagraniem jego twórcy, znakomitego autora przebojów i wokalisty Sama Cooke’a. W oryginalnej sesji, jakby w zgodzie z tytułem wzięło udział wielu muzyków, każdy zaprosił jakiegoś przyjaciela. W efekcie wyszła całkiem duża orkiestra złożona z ponad 20 muzyków. W ferworze sesji mało kto zauważył, że Sam Cooke nie był całkiem samodzielny pisząc „Bring It On Home To Me”, wtedy jednak nie nazywano jeszcze takich pożyczek plagiatami, to raczej była parafraza, albo zwyczajnie adaptacja starszego bluesa. W przypadku Sama Cooke’a – utworu Charlesa Browna „I Want To Go Home”. Wielu uczestników sesji mogło tego nie zauważyć, bowiem mogli nie znać oryginału. Na taką niewiedzę nie mógł się jednak powoływać śpiewający w chórkach inny znakomity wokalista – Lou Rawls, on się tak łatwo nie wykręci – śpiewał też w nagraniu Charlesa Browna niemal 3 lata wcześniej…
Utwór Sama Cooke’a zostałby pewnie soulowym standardem, jednak już dwa lata po premierze zabrali się za niego Brytyjczycy z The Animals, którzy tak bardzo chcieli zrobić karierę w Stanach Zjednoczonych, że przygotowali sobie specjalny, znany tamtejszej publiczności repertuar. W tym celu wybrali kilka pieśń gospel „Bury My Body”, piosenkę „We Gotta Get Out of This Place” Barry Manna i Synthii Weil i razem z „Bring It On Home To Me” umieścili na specjalnej płycie przygotowanej na rynek amerykański. Rockowo brzmiące „We Goota Get Out Of This Place” szybko zostało jednym z hymnów żołnierzy w Wietnamie, którzy chcieli zgodnie z tytułem wydostać się z tego miejsca, a utwór Cooke’a w wykonaniu Erica Burdona i spółki zdobył popularność większą niż w wersji przygotowanej przez jego kompozytora. Wśród innych wykonawców utworu znajdziecie Otisa Reddinga, Van Morrisona, Roda Stewarta, Johna Lennona i Paula McCartneya (osobno). McCartneyowi tak się spodobało „Bring It On Home To Me”, które nagrał w latach osiemdziesiątych na swojej radzieckiej płycie, że później wprosił się w roli wokalisty na płytę, którą nagrywali George Benson i Al Jarreau, przygotowując moim zdaniem najciekawszą jak dotąd wersję utworu Cooke’a.
Zawartość odcinka
1. Sam Cooke – The Best Of Sam Cooke (Portrait Of A Legend 1951-1964)
2. The Animals – Animal Tracks (American) (A's B's & EP's)
3. George Benson & Al Jarreau – Givin' It Up