Pewnie z rok, albo dłużej mógłbym pociągnąć cykl CovertToCover zajmując się tylko jazzowymi wersjami nagrań z repertuaru The Beatles, a kolejny przeglądając kompozycje Johna Lennona, Paula McCartneya i George’a Harrisona napisane i nagrane już po rozpadzie zespołu. Jednak jeśli ktoś przez przypadek utworów The Beatles nie lubi, nie lubiłby też audycji. Ja akurat uważam, że John Lennon i Paul McCartney byli dużo lepszymi kompozytorami i tekściarzami, niż muzykami (w przypadku McCartneya oczywiście należy użyć czasu teraźniejszego, bo mam wrażenie, że jeszcze ma wiele do powiedzenia i siły na kolejne nagrania).
Nie chcąc Was zanudzić, albo zupełnie zniechęcić tych, co nie lubią The Beatles, wybieram więc ich piosenkę raz na jakiś czas i skupiam się raczej na tych mniej znanych, żeby pokazać, że nawet te, które ginęły w morzu przebojów wielkiej czwórki, warte są dziś uwagi, szczególnie w wybitnych wykonaniach innych muzyków. Do takich utworów należy „She’s Leaving Home” – utwór umieszczony na płycie „Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band”, która miała być artystyczną całością, a nie dostawcą singlowych przebojów. Nie jestem z pewnością wielkim znawcą twórczości The Beatles, a już w szczególności ich komercyjnej kariery, ale zdaje się, że w momencie premiery albumu nie ukazał się żaden singiel promujący to wydawnictwo, choć potencjał niewątpliwie na płycie się znajdował. „With a Little Help from My Friends”, „A Day in the Life”, „Lucy in the Sky with Diamonds” i „When I’m Sixty Four” z pewnością zajęłyby wysokie miejsca na listach przebojów. Nawet jednak bez singli album do dziś uzbierał według różnych źródeł w samej Wielkiej Brytanii od 18 do 23 platynowych płyt, co daje sprzedaż na poziomie jakiś 6 milionów sztuk. Czyli licząc w prosty sposób – jeden egzemplarz albumu w Wielkiej Brytanii przypada na co trzecie gospodarstwo domowe. Sporo…
„She’s Leaving Home” znajdziecie w końcówce pierwszej strony albumu i z pewnością nie jest to jakiś tam wypełniacz uzupełniający kilka hitów. Gdyby tak było, nikt by dziś o piosence nie pamiętał, może za wyjątkiem wytwórni kompilujących projekty w rodzaju Tribute To The Beatles in XXX. W miejsce XXX możecie wstawić dowolny styl muzyczny, naprawdę dowolny i nawet najdziwniejszy. W takich składankach trzeba zapewnić różnorodność i namówić kogoś do nagrania mniej znanych utworów.
Trudno jednak podejrzewać o taką rolę Mela Torme, gwiazdę wytwórni Motown Syreetę Wright, Bryana Ferry, zespół Tok Tok Tok, Larry Coryela, czy Ala Di Meolę. Po raz kolejny ze sporej części ciekawych nagrań będę musiał zrezygnować. Zaczynam coraz mocniej myśleć o przygotowaniu suplementów do większości audycji z cyklu CoverToCover.
Oryginał umieszczony na płycie „Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band” trudno w sumie uznać za nagranie The Beatles – nie ma gitar, basu, perkusji, George’a Harrisona i Ringo Starra. Więc to w sumie jakaś połowa The Beatles. Temat tekstu inspirowany podobno jakąś prawdziwą historią znalezioną przez Paula McCartneya w jednej z brytyjskich gazet też nie jest za bardzo młodzieżowy i beatlesowy – traktuje o problemach komunikacyjnych między starszym i młodszym pokoleniem.
Żeby pokazać różne podejścia do utworu, wybieram oprócz oryginału ekwilibrystyki wokalne Syreety Wright i fragment z albumu Django Batesa, który stworzył całkiem udaną współczesną replikę całego albumu „Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band” w brawurowych orkiestrowych aranżacjach. Do tego dorzucam Ala Jarreau z jednej z jego najciekawszych muzycznie płyt – „Tenderness”. To nagranie w gwiazdorskiej obsadzie z Michaelem Patches Stewartem na trąbce, Eric’kiem Gale na gitarze, Joe Sample na fortepianie, Marcusem Millerem na basie, Steve Gaddem na perkusji i Paulinho Da Costą na instrumentach perkusyjnych. Każdy z nich musiał dostać choćby chwilę, dlatego to najdłuższe nagranie w moim zestawie.
Zawartość odcinka
1. The Beatles – Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band
2. Syreeta Wright – Syreeta (Motown Meets The Beatles)
3. Django Bates & Hr-Bigband Frankfurt Radio – Saluting Sgt. Pepper
4. Al Jarreau – Tenderness